Co przeżywają rodzice nastolatków
Zwykle nasza rodzicielska uwaga skupiona jest na dzieciach – na ich problemach, ich potrzebach, na codziennej trosce o ich rozwój. Kiedy dzieci stają się nastolatkami i zaczynają być coraz bardziej samodzielne, my możemy uważniej przyjrzeć się sobie – naszym przeżyciom, naszym emocjom, naszemu życiu. To może być spełnienie rodzicielskich marzeń o „chwili dla siebie”, ale też możemy stanąć wobec emocji i myśli, które nie będą łatwe. Co zobaczymy? Z czym mierzymy się, kiedy nasze dzieci zaczynają dorastać?
Kiedy dzieci pojawiają się na świecie, w naturalny sposób wypełniają całe nasze życie – nasze myśli są pełne spraw związanych z dziećmi, nasze działania są skoncentrowane na dzieciach, nasze plany, decyzje, starania – przede wszystkim dla dzieci i z myślą o dzieciach. Pod dzieci układamy obowiązki domowe i zawodowe, dostosowujemy swoje zajęcia, by móc jak najlepiej zająć się dziećmi. Myślenie o sobie samym schodzi na drugi plan, a czasami niemal w ogóle znika.
A przecież poza tym, że jesteśmy mamami i ojcami, wciąż pozostajemy też kobietami, mężczyznami, wciąż pełnimy wiele innych ról społecznych. Obserwujemy z uwagą i troską rozwój dzieci, ale i my w tym samym czasie się rozwijamy. Rodzicom może być trudno „pomieścić” w przestrzeni swojej uwagi i troski wszystkie sprawy związane z dziećmi i te własne, „dorosłe”. I często sprawy dzieci wygrywają z naszymi rywalizację o naszą uwagę, szczególnie, kiedy dzieci są małe i nieustannie nas potrzebują. A potem dzieci zaczynają dorastać i sporo się zmienia…
Kiedy dzieci stają się bardziej samodzielne, wchodzą w okres dojrzewania, zaczyna się dla nas rodziców czas nowych wyzwań, ale też czas, kiedy możemy trochę bardziej skupić się na sobie. Nastolatki nie chcą nas już tak bardzo mieć przy sobie. Nasza obecność jest wciąż ważna, jednak coraz więcej spraw absorbujących nasze dorastające dzieci dzieje się bez naszego udziału. Kiedyś to my chodziliśmy z dziećmi na łyżwy, pograć w piłkę, jeździliśmy z nimi na rowerowe wycieczki, chodziliśmy do kina, zawoziliśmy je na zajęcia pozaszkolne… Teraz do kina i na łyżwy chodzą z rówieśnikami, a na zajęcia jeżdżą samodzielnie. Samodzielność dojrzewających dzieci „uwalnia” nam konkretne zasoby czasu, które teraz możemy wykorzystać dla siebie.
Z czym mierzą się rodzice nastolatków?
To taki moment w życiu, kiedy możemy lepiej poznać siebie, uświadomić sobie wiele na swój temat, bardziej się o siebie zatroszczyć, ale też możemy stanąć wobec myśli, które będą trudne: o własnej przyszłości, o związku z partnerem i wizji dalszego wspólnego życia (z coraz mniejszą obecnością w nim dzieci), lub o swojej samotności jeśli wychowujemy dzieci w pojedynkę. Jak sobie poradzimy gdy dzieci ruszą w świat, czym wypełnimy nasze życie. Możemy zacząć przypominać sobie porzucone niegdyś marzenia i plany – dostrzec teraz nową możliwość ich realizacji albo doznać poczucia straconych szans.
To jest też taki czas, kiedy nasz organizm coraz mocniej daje nam do zrozumienia, że nie jesteśmy już młodzieniaszkami. Myśli o starości, własnym zdrowiu i kondycji mogą być mobilizujące do większej dbałości o siebie, ale też mogą być trudne i budzące lęk. Mamy nastoletnich dzieci doświadczają pierwszych oznak przedmenopauzalnych. Wielu ojców odczuwa konsekwencje eksploatującego zdrowie trybu życia, zaczynają się problemy z sercem, cholesterolem. Uświadamiamy sobie, być może po raz pierwszy w życiu, że nie jesteśmy niezniszczalni.
Patrzymy na nasze dojrzewające dzieci i dociera do nas, że czas, jaki mieliśmy na ich wychowanie, przygotowanie do życia, już się kończy, że za chwilę będą podejmować samodzielne decyzje, samodzielnie pracować na swoje sukcesy i popełniać własne błędy. Widzimy efekty naszych starań i mamy powody do dumy, ale może też budzi się w nas lęk, że nie zdążymy dać dzieciom czegoś ważnego zanim dorosną, że jeszcze tyle powinniśmy, a czasu tak mało.
Co możemy zrobić dla siebie?
Gdy dziecko zaczyna dorastać, dobrze jest uświadomić sobie, że jest ono odrębną istotą (o ile nie zrobiliśmy tego wcześniej). Wiedzie odrębne życie od naszego, idzie swoją ścieżką, ma własne spojrzenie na świat. Unikajmy myśli „ja się tak poświęcałam dla mojego dziecka, a ono teraz woli spędzać czas z kolegami”. Spójrzmy na samodzielność naszych dzieci jak na nasz sukces. Wychowujemy dzieci właśnie do tego, by się od nas uniezależniły, by zbudowały sobie własny świat, własną grupę społeczną, by realizowały własny pomysł na życie. Dzieci nie są po to, by dotrzymywać towarzystwa rodzicom. Kiedy dorastają, my sami musimy się zatroszczyć o to, co wypełni nasze życie – przyjaciół, zainteresowania, zajęcia.
Jednak to, że nastolatek oddala się od nas, nie znaczy, że nasze życie staje się puste. To prawda, że jesteśmy przyzwyczajeni, że nasza uwaga skoncentrowana jest na dziecku i jego sprawach. Kiedy nastolatek zaczyna „odchodzić” możemy pomyśleć z lękiem „I co ja mam teraz ze sobą zrobić?”. To dobry czas, by dostrzec własne zasoby, własne umiejętności, zainteresowania, pasje, relacje z innymi ludźmi. By z życzliwością przyjrzeć się temu, co mamy oprócz dzieci.
Takie zatrzymanie i refleksja może przypominać próbę zatrzymania rozpędzonej lokomotywy. Nasze schematy postępowania i myślenia, nasze przyzwyczajenia są bardzo silne. Tym bardziej, że do koncentrowania uwagi na dzieciach przywykliśmy przez ostatnie naście lat. Ale nawet największą lokomotywę można stopniowo wyhamować. Warto próbować i dać sobie na to czas.
Warto zacząć od małych kroków – znajdź czas i wygodne miejsce, by spokojnie pomyśleć i spróbuj odpowiedzieć sobie na pytania:
jak mi teraz jest?
jak się teraz czuję?
w jakim miejscu teraz jestem?
czego teraz, w tym momencie potrzebuję?
czego potrzebuję, by sobie to zapewnić?
Odpowiedz sobie niezależnie od tego, co akurat dzieje się z twoim nastolatkiem. Czasami tak bardzo fiksujemy się na tym, że jesteśmy rodzicami nastolatka, że zapominamy o wszystkich innych okolicznościach, które wpływają na nasze samopoczucie.
Co możemy zrobić w relacjach z nastolatkiem?
Przyjrzyj się schematom, które stosujesz wobec swojego nastoletniego dziecka, a które przestają dobrze działać. Twój nastolatek zwykle wyraźnie je sygnalizuje, choć często robi to niezbyt delikatnie, taktownie i zgrabnie (tego jeszcze się nauczy). Jeśli od lat robisz dziecku kanapki do szkoły i nagle słyszysz „Nie będę tego jadł, wolę sobie sam coś kupić” – to właśnie sygnał, że czas zmienić sposób postępowania. Niekoniecznie na taki, jaki proponuje nastolatek, ale na pewno jest potrzeba zmiany i otwiera się tu pole do negocjacji i nowych ustaleń. Podobnie będzie w przypadku mnóstwa innych przyzwyczajeń i codziennych sposobów funkcjonowania – dziecka, twoich i całej rodziny. Nie traktuj tego, jak wyraz niewdzięczności, ani nawet jako bunt nastolatka (czyli dopust boży). Pomyśl o tych sygnałach jak o cennych informacjach, wskazówkach, w którą stronę zmierzać, co zmienić, żeby wasze relacje były harmonijne.
Kiedy nasze dzieci stają się samodzielne, a ich dorastanie widać gołym okiem w tym, jak zmieniają się ich ciała, możemy nieświadomie oczekiwać od nich, że się nami zaopiekują w trudnych chwilach, że teraz staną się dla nas wsparciem w naszych kłopotach. Nastolatki nie są jeszcze gotowe na takie obciążenia. Nie zapominajmy, że nawet wyższe od nas o głowę nastolatki, to nadal dzieci. Ich ciała rozwinęły się, jednak ich mózgi, ich sfera emocjonalna dopiero dojrzewają i potrzebują na to kolejnych kilku lat. W tej relacji to my jesteśmy dorośli, to my mamy zapewniać bezpieczeństwo i wsparcie. Uważajcie na to, by wasze emocje, problemy i trudności, z jakimi się zmagacie nie odwróciły tej relacji.
Co możemy zrobić z emocjami?
Czasami łatwiej nam skupić się na radzeniu sobie (lub wojowaniu) z dojrzewającym dzieckiem, niż zmierzyć się z pytaniami o samego siebie, z tym, co w nas samych się dzieje. Łatwiej jest pokłócić się z nastolatkiem, niż rozpłakać nad sobą. Gdy byliśmy dziećmi, nikt nas nie uczył radzenia sobie z emocjami, przyglądania się im, nazywania ich, koncentrowania się na nich. Ale wciąż możemy to zrobić. W pewnym sensie w tym obszarze nasze przeżycia mogą być teraz podobne do tego, co czują nasze nastoletnie dzieci – one też uczą się, jak radzić sobie z emocjami. W gruncie rzeczy, kiedy nasze dzieci dojrzewają, my również dojrzewamy, kiedy one się rozwijają, my rozwijamy się także.