"Jak zachwyca, kiedy nie zachwyca?"
O Adamie Mickiewiczu słów kilka...
dr Ewelina Waląg
W jakimś sensie o Adamie Mickiewiczu zwykło mówić się jak o spiżowym pomniku, pozbawiając poetę mięsności jego biografii i gubiąc niezwykłość ukrytą w zwykłości dni. "My z niego wszyscy" - pisał o nim Zygmunt Krasiński stojący w kolejce romantycznych wieszczów, sam uwikłany w rodzinne zależności i osobiste potrzeby patriotyczne.
Mickiewicz urodzony w 1798 roku w Zaosiu koło Nowogródka w Wigilię Bożego Narodzenia już od najmłodszych lat oscylował między Scyllą a Charybdą klasyczno-romantycznego spojrzenia na świat. Niania Gąsiewska czy opiekun Ulisses codziennymi opowieściami osadzali go w świecie natury, rusałek i fantastyki, a tradycyjna edukacja szkolna w przestrzeni racjonalnych rozważań. Nic więc dziwnego, że w pochodzącej z 1820 roku "Odzie do młodości" daje słyszeć się oba echa tego wychowania, które za moment zostaną rozbite pełnym głosem autora wyrażonym w tzw. walce klasyków z romantykami. Nie ma chyba piękniejszej chwili dydaktycznej, gdy wychowanek przerasta mistrza i własnym nowatorskim głosem dokonuje literackiego przełomu. Być może w taki sposób o "Balladach i romansach" nie myślał Jan Śniadecki, ale z perspektywy lat właśnie przez ten pryzmat odbieram moment odcięcia się światopoglądowego młodego Mickiewicza od swego profesora.
Takich zwrotów akcji w życiorysie poety będzie więcej, a na istotniejsze z nich zwraca uwagę Tomasz Łubieński w ciekawej pozycji "M jak Mickiewicz", nie bojąc się stawiać pytań o możliwość podpisania przez wieszcza tzw. lojalki z Rosjanami po aresztowaniach studenckich z 1823 roku czy zwlekania z wyrobieniem dokumentów i przedostaniem się do Polski w chwili wygasania powstania listopadowego. Dwa lata później w liście do Lelewela Mickiewicz pisał: "Żyję tylko nadzieją, że bezczynnie ręki na piersiach w trumnie nie złożę" (patrz: Z. Stefanowska, Geniusz poety, geniusz narodu: Mickiewicz wobec powstania listopadowego, "Teksty Drugie" 1995, nr 6 (36), s. 19), wskazując jednocześnie na swój osobisty kryzys emocjonalny związany z tym wydarzeniem.
W ramy kultu została włożona również uczuciowość wieszcza, eksponująca niespełnioną miłość do Maryli Wereszczakówny zaklętej przez to w wielu utworach, ale zapominająca o licznych romansach czy ślubie z Celiną Szymanowską i założeniu rodziny, choć wspomniany we wstępie Krasiński pisał o małżeństwie, iż jest "snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce", podkreślając prozę życia daleką od poetycznego natchnienia (zob. Z. Krasiński, Nie-Boska komedia). Zresztą, spojrzenie innych osób na postać Mickiewicza zdaje się oddawać niejednoznaczność jego biografii i wymykanie się schematowi zakurzonego wieszcza. Wystarczy przywołać słowa Tadeusza Różewicza z wiersza "Nasz wieszcz Adam", poddające diagnozie relację Mickiewicza z Juliuszem Słowackim: "(...) bardzo skrzywdził/ dużo młodszego od siebie/ Słowackiego/ którego chwycił kiedyś za kołnierz/ i ze słowami/ "paszoł wont"/ wyrzucił z kółka Towiańskiego (...)". Mowa tu o incydencie w ramach spotkań Koła Sprawy Bożej Andrzeja Towiańskiego - przywódcy religijnego, wokół którego z nadzieją na lepsze jutro organizowali się polscy emigranci. Nic więc dziwnego, że zapowiedziany już wcześniej rozdźwięk między wizją Mickiewicza o "Polsce Chrystusem Narodów" a koncepcją Słowackiego o "Polsce Winkelriedem Narodów" musiał przekształcić się w realną reakcję konfliktu. Obu poetów pogodziła śmierć, a właściwie pochówek na Wawelu, o czym w końcowych partiach swego wiersza wspomina także Różewicz.
Do powyższych informacji dołóżmy jeszcze chociażby prelekcyjną działalność Mickiewicza w katedrze literatur słowiańskich w College de France, tworzenie Legionów Polskich we Włoszech, założenie radykalnego dziennika "Trybuna Ludów" czy podróż do Konstantynopola, a otrzymamy rezerwuar treści pokazujących wieszcza jako barwną postać. "Musimy zmusić te nasze Wielkie Duchy do uznania, że - choć Wielkie - są jednak podobne do nas" - tak w swoim eseju z lat 80. pisał Jarosław Marek Rymkiewicz, a później wskazywał potrzebę opisywania autorów przez pryzmat towarzyszących im przedmiotom, którymi w przypadku Mickiewicza byłyby m.in. palto z okresu francuskiego, żółta koszulka z chwili śmierci czy konfederatka, guziki i fragment krzyżyka zamknięte wraz z ciałem w trumnie.
Dorzuciłabym do tych słów istotę odbiorczej otwartości na zwykłą niezwykłość wieszczów, bowiem często edukacyjna narracja nie pozwala na mówienie o autorach poza majestatycznym ujęciem. Sama wyrosłam na takim przekazie, który z Mickiewicza czynił pomnik bez skazy, zacierając ideę "żywego życia". Ludzkiego kształtu i charakteru Mickiewicz nabrał dopiero na drugim roku studiów polonistycznych, dzięki czemu zobaczyłam w nim ciekawą postać, czasem zagubioną, irytującą, próbującą zdefiniować się w kontekście historii - po prostu bliższą, bo w jakimś sensie znajomą i podobną. Czego i Wam życzę. Może Gombrowiczowski dylemat zawarty w tytule tego eseju znajdzie w Was autonomiczną odpowiedź.